Gjirokastra - miasto z kamienia
Kierunek Gjirokastra
Już sam dojazd do Gjirokastry przysparza wiele radości. Jadąc z Sarandy, musimy przedrzeć się przez pasmo górskie, co oznacza niesamowite widoki. Po drodze można zrobić wiele pięknych zdjęć. Droga przez góry nie jest w najlepszej kondycji, więc zalecamy stosować się do ograniczeń prędkości. Jest to ogólna zasada obowiązująca przy podróżowaniu w Albanii. Gdy nagle na drodze z ograniczeniem do 90km/h pojawia się znak 30 km/h, należy się do niego zastosować. Nie będzie tam stała w krzakach policja z fotoradarem, tylko po prostu można uszkodzić zawieszenie. Trzeba też uważać na wiaduktach, często połączenia droga – most - droga pozostawiają wiele do życzenia. Kiedy już pokonamy góry, ukazuje się piękna dolina. Potem już tylko pół godziny i dojeżdżamy do Gjirokastry. Droga SH4 z północy kraju jest aktualnie w remoncie i większość nawierzchni jest w świetnym stanie. Albania jest krajem górzystym, a góry czasem potrafią spłatać figla, zarówno drogowcom, jak i kierowcom. Pewnego razu na trasie trafiliśmy na objazd. Na nowo wyremontowaną drogę zawalił się fragment zbocza, w wyniku czego droga stała się kompletnie nieprzejezdna. Z górami nie ma żartów. Zawsze jadąc szeroką i piękną drogą. należy uważać na kamienie oraz... żółwie!
Gjirokastra
Gjirokastrę można podzielić na dwie części: "starą" oraz "nową" postkomunistyczną. Gjirokastra zwana jest „Miastem Srebrnych Dachów". Zabytkowa część miasta została wpisana na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO w 2005 roku, jako drugi obiekt w Albanii. Historia miasta sięga starożytności. Rozwój "starego" miasta, jakie widzimy dzisiaj, nastąpił od XII do XV wieku. Chodząc po kamiennych uliczkach i zwiedzając historyczną twierdzę, możemy dosłownie cofnąć się w czasie. W drodze do zamku mijamy sklepiki z rękodziełem (niestety coraz więcej w nich pamiątek z Chin), restauracje i kawiarenki z tradycyjnym jedzeniem, a wszystko wśród klimatycznych kamieniczek. W Gjirokastrze urodził się albański dyktator Enver Hohxa oraz znany pisarz Ismail Kadare. Niektóre z jego książek zostały przetłumaczone również na język polski. W czasie panowania Hohxy w mieście wybudowano sieć podziemnych korytarzy i schronów, które dziś w pewnym stopniu zostały udostępnione turystom. W mieście koniecznie trzeba spróbować lokalnej kuchni, która znacznie różni się od tej znanej na wybrzeżu. W wielu restauracjach można zamówić małe porcje, by spróbować wszystkiego. Będąc tu pierwszy raz, weszliśmy do malutkiej restauracyjki, prowadzonej przez starsze małżeństwo. Nie wiedząc, co zjeść, ponieważ Gospodarz dysponował tylko albańskim menu (bez obrazków), a czując nosem, że będzie pysznie, poprosiliśmy, żeby ugotowali dla nas coś, co sami lubią najbardziej. Po chwili zaczęliśmy dostawać talerzyki z różnymi specjałami od przystawek po dania obiadowe, na deserze kończąc. Do tej pory nie wiemy, ile było potraw, ale za wszystko zapłaciliśmy w przeliczeniu około 15E. Tutaj nasuwa się pewna smutna myśl. Albańczycy tak bardzo chcą wejść do Unii Europejskiej, a zgodnie z unijnymi normami taka restauracyjka będzie musiała zostać zamknięta. Niestety kuchnia za barem o wielkości metr na metr, nawet czysta jak łza, nie spełnia unijnych norm. Głównym powodem, poza innymi niezliczonymi zabytkami, dla którego przyjeżdża się do tego miasta, jest zamek. Jeden z największych w Albanii. We wnętrzu znajduje się muzeum broni oraz spora kolekcja dział i armat. Jednym z eksponatów jest wrak amerykańskiego odrzutowca, który według jednej z legend został zestrzelony przez albańskie wojsko. Widok z zamku na stare miasto i otaczające góry robi niesamowite wrażenie.
Galeria:
Booking.com